Kup subskrypcję
Zaloguj się

Ceny mieszkań rosną szybciej niż pensje. Stać nas na mniej niż przed wejściem do Unii

Sytuacja wielu Polaków poprawiła się po wejściu do Unii. Ale nie w kwestii możliwości nabycia mieszkania, a przynajmniej nie w największych miastach. Z wyliczeń NBP wynika, że tylko w Krakowie sytuacja się prawie nie zmieniła, ale w pozostałych miastach trzeba nawet dwa lata pracy więcej, żeby mieszkanie kupić.

Po osiemnastu latach w Unii okazuje się, że na mieszkanie musimy pracować nawet o dwa lata dużej niż przed akcesją.
Po osiemnastu latach w Unii okazuje się, że na mieszkanie musimy pracować nawet o dwa lata dużej niż przed akcesją. | Foto: Fotokon / Shutterstock

Ubiegłoroczne wzrosty cen mieszkań okazały się wyższe niż wzrosty naszych płac - a przynajmniej tak było w pięciu na sześć największych miast, które monitoruje NBP. Wyjątkiem był Poznań. W najnowszym "Raporcie o stabilności systemu finansowego" z czerwca podano zestawienie cen mieszkań z płacami. Ile lat trzeba pracować, żeby kupić swoje własne lokum?

Okazuje się, że więcej niż przed wejściem do UE. Jeszcze w 2003 roku w Warszawie wystarczyło odłożyć pensję z czterech lat i dwóch miesięcy, by kupić sobie mieszkanie - w ubiegłym roku konieczne było już przepracowanie sześciu lat i dwóch miesięcy. Wersja z przemieszkaniem po ślubie u rodziców i zbieraniem pieniędzy, stała się w ten sposób dużo trudniejsza do wytrzymania dla rodziców.

O dwa lata więcej niż przed akcesją do UE potrzebują na zebranie pieniędzy na mieszkanie też wrocławianie i gdańszczanie. Wrocław jest zresztą niechlubnym rekordzistą - pracujący tam potrzebują przeciętnie sześciu lat i siedmiu miesięcy pracy, by kupić lokum. W 2003 roku potrzebowali tylko czterech lat i siedmiu miesięcy.

| NBP

Najłatwiej jest o to w Łodzi. Ty trzeba tylko czterech lat i trzech miesięcy. W ostatnim roku tylko w Poznaniu ten czas się skrócił i to tylko o niecały miesiąc.

W UE jest nam trudniej o mieszkanie

Jak widać akcesja pogorszyła nasze możliwości kupna mieszkania. Dlaczego w takim razie buduje się teraz najwięcej od czasów Gierka? To się po prostu coraz bardziej opłaca i deweloperzy realizują ekstra zyski. W pierwszym kwartale 2021 zarobili 590 mln zł, czyli o 119 proc. więcej niż rok temu o tej samej porze, a w 2020 ich zarobki wyniosły rekordowe w historii 1,6 mld zł na czysto, czyli o 15 proc. więcej rok do roku.

Od stycznia do kwietnia oddano do użytku ponad 72 tys. lokali, czyli o 13 proc. więcej niż w roku ubiegłym, który okazał się rekordowy od 1980 roku, czyli czasu schyłku epoki gierkowskiej. Kwestia w tym, że mieszkania w dobie niskiego oprocentowania lokat i w ogóle taniego kapitału na świecie, stały się dobrą inwestycją, z opłatami za wynajem przekraczającymi odsetki w bankach i inflację.

Poza tym jeszcze w 2003 roku kupowało się głównie za gotówkę, a nie z wykorzystaniem kredytu. Teraz mieszkanie możemy mieć dzięki kredytom dostępne od ręki, a nie za cztery lata jak już uzbieramy, co jednak niesie ze sobą koszty opłat bankowych i odsetek.