To nie ogień Góry Przeznaczenia niszczy pierścienie. Jak się okazało, wystarczą smoki. Epickie produkcje, prequelowe serie, które mają wokół siebie zgromadzone fandomy z ogromnymi budżetami, a premiery w odstępie dwóch tygodni - to starcie było nieuniknione. HBO sięgnęło po smoki, gdy Amazon wykuwał pierścienie, które okazały się wybitnie problematyczne. Statystyki pokazały - Westeros górą w wojnie o streaming.
- To nie jest pojedynek na śmierć i życie, ani nic takiego - powiedział przed premierą "Rodu smoka" i "Władcy pierścieni: pierścienie władzy" George R.R. Martin. - Nie musimy ze sobą konkurować. Na rynku jest miejsce dla obydwóch produkcji - dodawał.
Według wstępnych statystyk znacznie więcej gospodarstw domowych w USA obejrzało pierwszy odcinek "Rodu smoka" w porównaniu z jego odpowiednikiem z "Pierścieni władzy". W ciągu czterech dni po premierze superprodukcję HBO włączono na ekranach w 4,8 mln domów (w ciągu pierwszych sześciu godzinach było to 2,6 mln), a Amazon przyciągnął "zaledwie" 1,8 mln widzów. Przy obliczeniach wzięto pod uwagę liczbę użytkowników, którzy włączyli serial, a nie liczbę urządzeń czy wyświetleń.
Middle-Earth v Westeros has a winner in the US according to 3rd party researcher #SambaTV, as new #PrimeVideo’s #TheRingsOfPower was watched in 1.8M US Households in first 4 days. #HouseOfTheDragon had 2.6M just on SUN premiere night alone.
— Luiz Fernando (@Luiz_Fernando_J) September 6, 2022
But #TROP had victories as well.
1/5 pic.twitter.com/S2u1E9a7OT
Po tygodniu od premiery HBO poinformowało, że pierwszym odcinkiem skusiło 25 mln osób.
Z kolei Amazon w swojej informacji prasowej (notabene po raz pierwszy opublikował dokładne dane ze swojej platformy streamingowej), powołując się na liczbę wyświetleń w pierwszej dobie po premierze, podaje, że jego produkcję odtworzono 25 mln razy na całym świecie (ale zaznaczmy, że jedna osoba mogła oglądać ten sam odcinek kilka razy, bo Jeff Bezos dokładnie nie wyjaśnił, w jaki sposób "liczy wyświetlenia". Spryciarz!). HBO podało skromnie swoje wyliczenia na analogiczny okres i szacunki opiewały na 10 mln. Przy tym warto też porównać liczbę wykupionych abonamentów: Amazon to 200 mln, a HBO Max - 77 mln na świecie.
Później już nie było tak różowo dla tolkienistów. Drugi odcinek "Pierścieni władzy" zanotował spadek widowni o 28 proc., bo włączyło go 1,3 mln użytkowników (wciąż mowa o okresie czterech dni po premierze).
Go Middle-earth!https://t.co/SbJrAJ05mw
— Jeff Bezos (@JeffBezos) September 3, 2022
Nie są to jednak takie złe statystyki. Amazon ze swoimi "Pierścieniami" dołączył tym samym do wielkiej trójki: wspomnianego już "Rodu smoka", "Stranger things" i "Obi-Wan Kenobi". Pierwsza bitwa wydaje się być bardzo zrównoważona, ale przechyla szalę zwycięstwa ku HBO.
Przeczytaj także
Na pewno konkurencja?
Porównywanie tych seriali to jak porównanie Tolkiena do Martina - nie wydaje się fair. Przede wszystkim ten drugi przyznaje się, że przy tworzeniu swojego uniwersum czerpał wzorce od brytyjskiego profesora filologii klasycznej i literatury staroangielskiej, szczególnie jeśli chodzi o magię i budowanie świata. Z kolei Tolkien "sprzedał" więcej książek niż Martin (choć oboje sprzedali dziesiątki milionów), ale i miał więcej czasu.
Co więcej, te historie łączy jedno tylko podobieństwo: łatki "superprodukcji fantasy". W każdym innym aspekcie są one niemal biegunowymi przeciwieństwami. Świat Westeros to wszystkie odcienie szarości zarówno dosłownie, jak i metaforycznie, a Śródziemie to niemal manichejska walka dobra ze złem, a więc surowy kontrast między czernią a bielą.
"Ród smoka" to okrutny, niemal diaboliczny świat, w którym wszechobecne są wszystkie możliwe formy przemocy, a biel nagości jest jedynie podkreślana przez czerwień krwi. Postacie są niejednoznaczne, czasami dwulicowe, a czasami o prawdziwych motywach dowiadujemy się później (jak w "Grze o tron" u Jamie'ego Lannistera). Ci, którzy wydają się głównymi bohaterami, w tym uniwersum umierają w połowie pierwszego sezonu (np. Ned Stark). Każdy odcinek kończy się wyniesieniem czy zachwytem głównych bohaterów, które są jednak okupione upokorzeniem lub wściekłością innych, co zwiastuje jeszcze większe kłopoty. Tu śmierć, tam kazirodztwo i próba ożenku 2-latka. "Ród smoka", podobnie jak "Gra o tron", pokazuje nam szczery stosunek ludzi do władzy.
Tego o "Pierścieniach władzy" powiedzieć nie można. Zdjęcia kręcone są tak, że część postaci rzeczywiście "świeci". Przemoc (na razie) występuje o wiele rzadziej niż w superprodukcji HBO. Często wymierzona jest w istoty z gruntu złe, więc widz raczej się ze smutkiem nie pochyli nad tysiącami martwych orków. Bohaterowie mają kodeksy moralne, których przestrzegają. Ci "praworządni dobrzy" nigdy nie poddadzą się Sauronowi, "neutralni chaotyczni" będą mieli szansę na odkupienie, a "prawodządni źli" zostaną przykładnie ukarani. Widzowie nie muszą spekulować czy elf Erlond i krasnolud Durin są rzeczywiście przyjaciółmi, czy tylko udają sympatię, by coś zdobyć. Lojalność jest constans. "Pierścienie władzy", tak jak i "Władca pierścieni" czy "Hobbit", to uniwersalna opowieść o absolutnym dobru, które obala niekwestionowane zło.
Ratingi wskazują na Westeros
"Chaos to drabina" - takich słów w "Pierścieniach władzy" nie tylko ze świecą szukać, ale nawet z dwoma drzewami Valinoru ich nie znajdziemy. Antybohaterowie cieszą się obecnie większą popularnością. Nie dziwią więc wysokie oceny, a przynajmniej wyższe, dla "Rodu smoka" niż te dla "Pierścieni władzy".
Dla części widzów postacie w Śródziemiu są jednowymiarowe, gdy przy obywatelach Siedmiu Królestw cztery wymiary wydają się zbyt ciasne. Weźmy np. elfy - są tajemnicze, eteryczne i... często nudne. Cate Blanchett doskonale zagrała w trylogii Petera Jacksona, pojawiając się od czasu do czasu, przerażając swoimi wizjami (lub sobą) i odchodząc. W "Pierścieniach władzy" mamy do czynienia z Galadrielą - wojowniczką, która zabiera większość czasu ekranowego. Czy na dobre wyszła zamiana wszechwiedzącej istoty w siepacza?
Jedno jest pewne: Bezos chciał mieć własną "Grę o tron" i wyłożył na nią horrendalną kwotę 1 mld dolarów. No cóż, tych pieniędzy po prostu nie widać w "Pierścieniach władzy". W serialu brakuje eleganckiej - niemal elfickiej - szczegółowości. Efekty specjalne wydają się jakby rzeźbione krasnoludzkim toporem, a nie misternie wykonywane jak kolczuga z mithrilu.
"Ród smoka" kosztuje o połowę mniej, a wygląda naprawdę dobrze z Królewską Przystanią, Smoczą Skałą, no i samymi smokami, które na szczęście nie przypominają przerośniętych T-rexów. I choć do pięknego Dracarysa im daleko, to jednak jest na czym oko zawiesić. Jedyne co może przeszkadzać, to targaryeńskie peruki. Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. I tutaj Westeros stoi w kontrze Śródziemia Amazona, w którym niekiedy kostiumy przypominają średniowieczny jarmark w amerykańskim miasteczku.
Kiedyś to "Władca pierścieni" wyznaczył nowe standardy i na nowo wyprowadził fantasy z RPG-owskich piwnic. Pierwsze odcinki "Pierścieni władzy" nie dorosły do tego wzoru. Będą się one sprawdzać finansowo ze względu na fandom, który ukochał nawet kreskówkową wersję tolkienowskiego świata z 1978 roku, ale czy staną się takim wielkim fenomenem, by przyciągać, ale przede wszystkim utrzymać przy sobie widzów? Oglądalność drugiego odcinka nie potwierdza niestety tego, ale jest to za mało, by wysnuć ogólny wniosek. Zobaczymy. Na razie choć Daenerys nie zasiadla na Żelaznym Tronie, to Targaryenowie prowadzą w wojnie o streaming.
***
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windosorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.